Taurus Stary (aka Malachiasz) padł, a z jego sakwy uwolniliśmy dusze kłębiąc się i wywołując niemałe zamieszanie. Gdy duszy ulatywały, pod koniec nastąpił wybuch, a gsy kurz opadł, a dusz dziki skowyt ucichł, w miejscu gdzie wcześniej stał Cornelius ukazał się nam jakiś nieznajomy elf.
Gdy spostrzegłem Corneliusa w formie figurki, nie wsłuchując się zanadto w słowa przybysza podsunąłem mu moją klingę pod nos. Po chwili jednak uspokojony przez Visbura schowałem ostrze, a po chwili także figurkę Corneliusa.
Miamys okazał się tak samo zaskoczony swoją obecnością jak my. Okazało się, że podobnie do nas poszukuje nieznanego sobie (ani nam) miejsca o nazwie Everlund więc razem opuściliśmy kram Malachiasza, ale gdy tylko to uczyniliśmy na drodze stanęła nam zgraja pospolitych bandziorów.
Kątem oka zauważyłem jak Miamys, miast unikać wystrzelonego weń bełtu, chwycił go i odesłał jakby z kuszy w kierunku kusznika. A potem wszyscy ruszyliśmy do walki.